Kultura i Rozrywka

Wróć

Biała siła, czarna pamięć. Ważny głos o współczesnej Polsce w Teatrze Dramatycznym

2016-04-27 08:07:16
Dawno nie było w Teatrze Dramatycznym spektaklu, który wywołałby tyle emocji. Dawno też nie było tak udanej realizacji. Za punkt wyjścia ma ona książkę Białystok. Biała siła, czarna pamięć Marcina Kąckiego, ale idzie dużo dalej.
Bartek Warzecha
Oczekiwanie na spektakl Biała siła, czarna pamięć w reżyserii Piotra Ratajczaka było duże. Podsycane protestami radnych Prawicy, Młodzieży Wszechpolskiej i środowisk katolickich. Twórcy przedstawienia zapowiadali jednak, że książka Marcina Kąckiego jedynie ich zainspirowała. Nie przenoszą wiernie bohaterów i sytuacji zebranych przez dziennikarza. Uruchamiają wyobraźnię, tworzą nowe osoby i nowe możliwe lub niemożliwe zdarzenia. Używając teatralnych środków, przedstawiają protesty przed Teatrem, skandujących Wszechpolaków i próby zablokowania premiery, która nie przysłuży się wizerunkowi miasta.

Spektakl uniwersalny

To nie było łatwe zadanie. Książka Kąckiego ma bowiem formę reportażu, w której autor rozmawia z wieloma bohaterami, porusza wiele wątków. Jednak twórcom teatralna realizacja udała się wyśmienicie. To niewątpliwa zasługa tandemu Piotr Ratajczak (reżyser) i Piotr Rowicki (autor adaptacji). Rowicki, wybitny współczesny dramaturg, wybrał niektóre wątki, niektórych bohaterów Marcina Kąckiego, zainspirował się nimi, dopisał ciąg dalszy. Efekt to przedstawienie uniwersalne. Czytelne w każdym mieście, nie tylko w tym na literę B. Rasizm, nacjonalizm, brak pamięci historycznej, powiązania biznesu i polityki - te wszystkie zjawiska odnajdziemy w wielu miejscach w Polsce. Kącki odnalazł je w Białymstoku, Rowicki idzie dalej. I słusznie. Autor zgodził się na takie swobodne odczytanie jego reportażu.

Przestroga, w którą warto się wsłuchać

Od początku czuje się, że to będzie realizacja, która nie znosi kompromisów, której twórcy nie ugięli się nagonce. Mocna, pełna przejaskrawień, chwilami groteskowa. Z barwną galerią postaci. Wśród nich m.in. narodowiec, prezydent, biznesmen, biskup, działaczka katolicka, społeczna i prokurator. A każda z osób ma do opowiedzenia swoją historię.

Przywracający pamięć o Żydach społecznik opowiada o zasypanym cmentarzu w centrum miasta (istniał w miejscu białostockiego parku Centralnego - przyp. aut.) i nieudanych próbach utworzenia żydowskiego muzeum w mieście. Członek organizacji Honor i Krew wspomina, jak trafił do musicalu Skrzypek na dachu, w którym musiał nosić pejsy i myckę. Interesująco wypada zestawienie walczącej z faszystowskim napisami nauczycielki z profesor badającą sprawę cudu w Sokółce.

Wreszcie grupka osób opowiada, jak chciała postawić pomnik Ludwika Zamenhofa. Najlepiej byłoby spolszczyć to niemieckie nazwisko, np. na Zamenhofski. Stąd już blisko do Ludwik Zamachowski.

Wstrząsająca jest historia polsko-hinduskiego małżeństwa, którego mieszkanie zostało podpalone. Swoją opowieść ma też prokurator, który uznał swastykę za symbol szczęścia (do tej sprawy nawiązuje plakat przedstawienia).

Wszystkie te historie są białostockie, ale nazwa miasta nie pada. Czy promowana wielokulturowość nie jest oby tylko wydmuszką? Czy nazwy miasta nie trzeba będzie zmienić na Strach?

Aż wreszcie przejmujący finał, w którym przemawiają duchy żydowskich mieszkańców. Jeżeli zapomnimy o historii, zostanie pustka - przestrzegają. Warto wsłuchać się w te głosy.

Czy przygniecie nas swastyka?

Dobry rytm, sytuacyjny komizm, muzyczne przejścia, zmieniające się w szybkim tempie obrazy - to największe atuty spektaklu. Przedstawienie ma wiele wykrzyczanych, wyskandowanych wręcz fragmentów, by za chwilę się wyciszyć. Jednym z najmocniejszych momentów jest ten, w którym bohaterów przygniata (dosłownie) świecąca swastyka.

Aktorzy grają jakby dostali wiatru w skrzydła. Trudno kogoś wyróżnić. Cały zespół (Justyna Godlewska-Kruczkowska, Aleksandra Maj, Bernard Bania, Rafał Olszewski, Piotr Szekowski oraz aktorzy gościnni - Michał Tokaj i Paweł Pabisiak) wykonał gigantyczną pracę.

Z całą pewnością Biała siła, czarna pamięć to spektakl, który nie pozwala o sobie zapomnieć. Wiele z przywołanych scen dzieje się przecież obok nas. Najbliższe przedstawienia 6, 7, 8, 25, 27, 28 i 29 maja.
Anna Dycha
anna.d@bialystokonline.pl