Bardzo dobry występ Jagiellonii. Rozpędzony Lech pokonany
Nie taki Lech Poznań straszny, jak go malują. Dumie Podlasia nie dawano zbyt wielkich szans na zwycięstwo z Kolejorzem, ale Jagiellończycy pokazali, że było to błędne myślenie i pokonali gości z Wielkopolski 2:1.
Grzegorz Chuczun
Wymarzone otwarcie gospodarzy
Lech Poznań w dobrym stylu awansował do fazy grupowej Ligi Europy, ale w sobotę (17.10) to Jagiellonia lepiej weszła w ekstraklasowe starcie, zaskakując faworyzowanych gości. Żółto-Czerwoni rozpoczęli spotkanie agresywnie, szybko wywalczyli sobie korner, który następnie w 2. minucie został zamieniony na bramkę. Z narożnika boiska piłkę zacentrował debiutujący w Jadze Fernan Lopez, następnie jej lot niefortunnie przedłużył jeden z obrońców Lecha, po czym z bliska celne uderzenie głową oddał Taras Romanczuk.
Podopieczni Dariusza Żurawia momentalnie odpowiedzieli, bo po pięknej akcji Puchacza, Ramireza i Kamińskiego ten ostatni pokonał strzałem przy krótkim słupku Pavelsa Steinbvorsa, lecz ostatecznie gol nie został uznany. Po wideoweryfikacji sędzia Jarosław Przybył ogłosił bowiem, że w tej sytuacji młody pomocnik Kolejorza był na pozycji spalonej.
Jaga groźnym wypadem gości się nie przejęła i już w 14. minucie Żółto-Czerwoni stworzyli sobie kolejną okazję do zdobycia bramki. Romanczuk świetnie wypatrzył wbiegającego w okolice szesnastki Makuszewskiego, a ten po otrzymaniu futbolówki natychmiast oddał strzał, po którym piłka minimalnie minęła prawy słupek bramki strzeżonej przez Filipa Bednarka. Maki niedługo później ponownie poszukał szczęścia, tym razem strzelając z dystansu, ale golkiper przyjezdnych z następną próbą 31-latka sobie poradził, wybijając futbolówkę na rzut rożny.
Ogólnie rzecz biorąc, Kolejorz w początkowej fazie meczu nie prezentował się zbyt okazale. Drużyna, która jeszcze niedawno w kapitalny sposób pokonała takie kluby, jak Charleroi, Apollon Limassol czy Hammarby IF, wyglądała przy Słonecznej tak, jakby myślami była już przy czwartkowym (22.10) pojedynku przeciwko Benfice w ramach fazy grupowej Ligi Europy. Niestety Jagiellończycy nie wykorzystali słabszej dyspozycji Lecha i nie zdołali przed przerwą podwyższyć prowadzenia. A okazje ku temu przecież były. Np. w 43. minucie, kiedy to Taras Romanczuk uderzył lewą nogą z 16. metra, myląc się zaledwie o kilkadziesiąt centymetrów.
Wpadka Bodvarssona
Przed zmianą stron trafienia na 2:0 zdobyć się nie udało, a po kwadransie odpoczynku Kolejorz nie był już tak bierny, w efekcie czego defensywa gospodarzy miała ręce pełne roboty. Niebezpiecznie było już w 50. minuciem, gdy z rzutu wolnego futbolówkę kopnął Ramirez. Steinbors z tym strzałem sobie poradził, ale był to sygnał ostrzegawczy, że przyjezdni nie zamierzają już dłużej znajdować się w cieniu Jagiellonii.
No i poznaniacy nacierali. Z minuty na minutę gracze trenowani przez Dariusza Żurawia coraz mocniej naciskali na zepchniętych do obrony gospodarzy, lecz trzeba zaznaczyć, że stuprocentowych sytuacji Lech długo nie miał. Goście walili więc głową w mur, a Jagiellończycy czekali na kontry lub indywidualne błędy po stronie przeciwników. Czekali i się doczekali. W 68. minucie piłkarze Kolejorza stracili piłkę na własnej połowie, następnie Jesus Imaz prostopadłym podaniem uruchomił Maciej Makuszewskiego, a ten okazał się górą w pojedynku z Filipem Bednarkiem, dzięki czemu Duma Podlasia jeszcze mocniej przybliżyła się do zwycięstwa.
Wydawało się, że trafienie Makiego zamknie emocje w tym spotkaniu, ale tak się nie stało, bo nierozważnie we własnym polu karnym zachował się Bodvarsson, który kopnął Tibę, za co sędzia Przybył - po interwencji VAR-u - podyktował rzut karny. Jedenastkę na gola zamienił Moder i w końcówce pojedynku Lech znów nabrał wiatru w żagle. W 84. minucie pięknie głową uderzył Tiba, ale jeszcze lepiej między słupkami zachował się Steinbors, po czym w szesnastce gospodarzy doszło do kilku innych niebezpiecznych starć. Na szczęście Lech nie zdołał po raz drugi pokonać bramkarza z Łotwy i znów potwierdziło się to, że poznaniacy z Jagiellonią grać nie potrafią. W 16 ostatnich bezpośrednich starciach Lech triumfował zaledwie 2-krotnie.
Jagiellonia Białystok - Lech Poznań 2:1 (1:0)
Bramki: Taras Romanczuk 2, Maciej Makuszewski 68 - Jakub Moder 82k
Jagiellonia Białystok: Pavels Steinbors - Paweł Olszewski, Ivan Runje, Bogdan Tiru, Bodvar Bodvarsson - Tomas Prikryl (70' Kris Twardek), Martin Pospisil, Taras Romanczuk, Fernan Ferreiroa (46' Fedor Cernych), Maciej Makuszewski (70' Przemysław Mystkowski) - Jesus Imaz (90' Błażej Augustyn)
Lech Poznań: Filip Bednarek - Alan Czerwiński, Lubomir Satka, Tomasz Dejewski, Wasyl Kraweć - Tymoteusz Puchacz (62' Michał Skóraś), Jakub Moder, Pedro Tiba, Dani Ramirez (77' Filip Marchwiński), Jakub Kamiński (77' Nika Kaczarawa) - Mikael Ishak
Rafał Żuk
rafal.zuk@bialystokonline.pl