Awantura na Jaroszówce zakończyła się zabójstwem. Mężczyzna umierał kilkadziesiąt godzin
Według prokuratury sprawca działał z bezpośrednim zamiarem zabójstwa. Zadał swojej ofierze dwa ciosy nożem. Wcześniej, mężczyźni wdali się w bójkę i kłótnię. Obaj mają bogatą przeszłość kryminalną.
Pixabay
Pod koniec listopada 2022 roku w jednym z domów na białostockim osiedlu Jaroszówka doszło do krwawej zbrodni. Ciało mężczyzny znaleziono w podpiwniczeniu budynku. Do zabójstwa doszło w wyniku awantury i bójki. Prokuratura Rejonowa Białystok-Północ stworzyła akt oskarżenia, zgodnie z którym 44-latek działał z zamiarem bezpośrednim zabójstwa. Zadał swojemu znajomemu dwa ciosy nożem doprowadzając tym samym do jego zgonu w wyniku wykrwawienia.
Zarówno sprawca, jak i ofiara mieli bogatą przeszłość kryminalną. Obaj byli w przeszłości wielokrotnie karani. Ponadto, oskarżony działał w warunkach recydywy.
Sprawca w toku śledztwa przyznał się do zabójstwa. Przed sądem okręgowym - jedynie do pobicia, ale podtrzymał wcześniejsze wyjaśnienia
W postępowaniu przygotowawczym 44-latek twierdził, że zmarły był jego dobrym kolegą. Mężczyźni znali się od 30 lat. Dokładnie 24 listopada 2022 roku znajomy miał odwiedzić go w domu, który oskarżony wynajmował wraz ze swoją konkubiną i zaproponować spotkanie zakrapiane alkoholem.
Gdy alkohol się skończył, oskarżony podjął decyzję o opuszczeniu domu w celu dokupienia trunków. Wrócił po kwadransie. Zorientował się wówczas, że drzwi wejściowe są zamknięte i usłyszał wołanie swojej konkubiny o ratunek. Twierdził, że widział przez okno swojego znajomego z nożem w ręku. Zaczął nakazywać koledze otwarcie okna lub drzwi. Bez skutku. Ostatecznie do wnętrza budynku dostał się przez okno kuchenne.
Sąd pierwszej instancji przyjął wersję zdarzeń, w której późniejsza ofiara ma w ręce nóż, ale jednocześnie deklaruje, że zaraz kobietę z piwnicy uwolni. Oskarżony bierze z kuchni inny nóż i zadaje koledze pierwszy cios. Między mężczyznami dochodzi do bójki. Ofiara ucieka do łazienki, a 44-latek uwalnia konkubinę. Kobieta twierdzi, że napastnik ją zwyzywał, znieważył, pobił i siłą wepchnął do piwnicy. Oskarżony wpada w szał. Brutalnie pobił swojego kolegę i zaatakował go nożem, a później wepchnął go do piwnicy. Ofiara zmarła po kilkudziesięciu godzinach.
Wyrok zaskarżyły obie strony procesu
Sąd Okręgowy uznał, że sprawca działał z zamiarem ewentualnym, a nie, jak twierdziła prokuratura - bezpośrednim zabójstwa. Wyrok pierwszej instancji to 15 lat pozbawienia wolności. Dożywocie uznano wówczas za karę zbyt surową w realiach całej sprawy.
Obie strony procesu złożyły apelacje. Obrońca utrzymywał, że doszło do nieumyślnego spowodowania śmierci i chciał łagodniejszej kary. Prokurator i pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego ubiegają się o dożywocie za popełnione zabójstwo.
W trakcie pierwszego procesu, konkubina oskarżonego została skazana na rok pozbawienia wolności za nieudzielenie ciężko rannej ofierze pomocy chociażby poprzez wezwanie pogotowia. Pełnomocnik skierował apelację o zwiększeniu kary do trzech lat pozbawienia wolności. Wyrok był nieprawomocny.
Z powodu choroby sędzi Sąd Apelacyjny w Białymstoku nie ogłosił w czwartek (8 lutego) wyroku w procesie odwoławczym dotyczącym tej sprawy. Termin publikacji orzeczenia sądu odwoławczego został przesunięty na przyszły tydzień.
Zofia Kondraciuk
24@bialystokonline.pl