Adrian Siemieniec po meczu z Koroną: Nienawidzę, jak zawodnicy nie chcą piłki
Wynikiem 2:2 zakończył się wyjazdowy pojedynek Jagiellonii z Koroną. Złocisto-Krwiści dobrze zneutralizowali atuty Dumy Podlasia i tak naprawdę nie dali białostockiemu zespołowi się rozpędzić. Remis jest więc rezultatem sprawiedliwym.
Jagiellonia Białystok
Pora nieco odpocząć
Za Jagą bardzo gorący okres. Żółto-Czerwoni musieli nie tak dawno rozegrać zaległy mecz z Lechem Poznań, do tego doszło też pucharowe starcie z Resovią, dlatego tej gry co trzy dni było naprawdę sporo. Intensywny czas został zakończony wyjazdowym spotkaniem z Koroną.
- Duże podziękowania i gratulacje dla drużyny za to, że się nie poddała. Można analizować, czy wynik jest zasłużony, kto przeważał, kto mógł przechylić mecz na swoją korzyść, a fakty są takie, że dwa razy odrobiliśmy rezultat. Budujące jest to, że ta drużyna ma tożsamość, co mnie cieszy. Dziękuję za okres między przerwami na kadrę, który był dobry lub nawet bardzo dobry. Mamy punkt po trudnym spotkaniu, które kosztowało nas dużo zdrowia. Ważne, że zawodnicy się nie poddają. Teraz jest czas na odpoczynek, aby potem rozpocząć przygotowania do meczu z Piastem, który będziemy chcieli wygrać - powiedział po zremisowanym starciu Adrian Siemieniec, trener Jagiellonii.
Białostoczanie nie mieli w Kielcach łatwej przeprawy, ale na stadionie Korony nigdy nie gra się łatwo. Złocisto-Krwiści charakteryzują się ogromną wolą walki, którą pokazali także w sobotę (11.11).
- Czuć było z boku, że Korona była w dzisiejszym meczu mocno zdeterminowana, przeciwstawiła się nam w pojedynkach, dlatego słowa uznania dla mojego zespołu, że nie poddaje się w takich momentach. To budujące dla trenera. Wrócimy do pracy i na pewno poddamy ten mecz analizie. Straciliśmy dzisiaj dwie bramki i za dużo tych sytuacji pod polem karnym przeciwnika nie stwarzaliśmy. Takiego meczu się spodziewałem. Jako pierwszy trener pracuję krótko, ale pracowałem już wcześniej na poziomie Ekstraklasy i wiem, jak te mecze w Kielcach wyglądają. Profil i charakterystyka mojego zespołu są inne niż zespołu Korony. W takiej fizycznej, agresywnej grze było czuć większą przewagę Korony - oznajmił szkoleniowiec Dumy Podlasia.
Mają grać piłką i to już od własnej bramki
Opiekun Jagi został też zapytany o ryzykowne wyprowadzanie futbolówki spod swojego pola karnego. Białostoczanie często decydują się na taki krok, który czasami kończy się stratą i niebezpieczeństwem w szesnastce.
- Takie wyprowadzanie piłki to nasza idea i tożsamość. My tak chcemy grać i ja też daję piłkarzom przyzwolenie na takie momenty, bo nienawidzę, jak zawodnicy nie chcą piłki. Oczywiście zdarzają się czasami błędy, ale zdarzają się też piękne akcje. Ja w taką grę wierzę, drużyna w nią wierzy, tak jak zresztą i sztab. Musimy być przygotowani na to, że straty mogą się zdarzać, lecz strata piłki to nie jest bramka. Można jeszcze odpowiednio zareagować, dać presję na piłkę, odpowiednio się uruchomić po stracie, nad tym się pracuje. A tak gramy, bo to jest nasza idea - stwierdził Siemieniec.
Sobotnią potyczkę skomentował również szkoleniowiec gospodarzy.
- Mieliśmy bardzo dobry plan na ten mecz. Wiedzieliśmy, że Jagiellonia będzie dłużej przy piłce, ale jeżeli będziemy cierpliwi i będziemy dobrze pracować, to wykluczymy atuty rywala. To dziś działało, ale przy tak jakościowo grającym przeciwniku proste błędy i brak koncentracji spowodowały stratę dwóch bramek i punktów. Nie byliśmy dziś słabszym zespołem, realizowaliśmy swój plan. Będziemy pracować nad zniwelowaniem błędów, które dziś kosztowały nas stratę dwóch punktów. Wiedzieliśmy, że Jagiellonia ma dwie bardzo mocne ósemki i zneutralizowanie tych atutów przy rozegraniu w tej strefie będzie kluczowe. Ułamki sekund i dekoncentracja w defensywie spowodowały straty bramek. Trudno kogoś obwiniać, bo wszyscy zostawili kawał zdrowia. Szkoda, bo mocno pracowaliśmy - powiedział Kamil Kuzera, trener Korony.
Rafał Żuk
rafal.zuk@bialystokonline.pl