Adrian Siemieniec: Po meczu w Krakowie mieliśmy aż dziewięciu chorych zawodników
Duma Podlasia pokonała w niedzielę (2.03) GKS Katowice i zgarnęła cenne trzy punkty, ale Żółto-Czerwoni nie mogą zaliczyć spotkania z beniaminkiem do szczególnie udanych, bo po przerwie to goście dyktowali warunki gry. Być może na taki stan rzeczy miał wpływ środowy (26.02) pojedynek z Legią, a ponadto słaba druga połowa mogła być spowodowana problemami zdrowotnymi w zespole.
Jagiellonia Białystok
Triumf, który cieszy
- Duże gratulacje i podziękowania dla drużyny za to zwycięstwo, za to ważne zwycięstwo. To było bardzo trudne spotkanie. Dziękuję też kibicom za obecność na stadionie, za wsparcie i głośny doping, bo razem wygraliśmy ten mecz. Podziękowania i gratulacje również dla GKS-u oraz trenera Góraka. Uważam, że GKS Katowice to bardzo dobra drużyna pod względem organizacji gry. U nich każda faza jest jasno określona, konsekwentna i powtarzalna, co jest budujące. Zespół jest również dobrze zbalansowany, intensywny i naprawdę trudno go pokonać. Ponadto GKS to zespół, który kieruje się wartościami, które bardzo cenię w sporcie, zarówno na boisku, jak i poza nim. Wielkie brawa dla nich oraz dla trenera za wykonaną pracę. Życzę im powodzenia, ponieważ dziś byli dla nas niezwykle wymagającym przeciwnikiem, co sprawia, że tym bardziej doceniamy to zwycięstwo - w ten sposób konferencję prasową po meczu z GKS-em rozpoczął Adrian Siemieniec, szkoleniowiec Jagiellonii.
Opiekun Żółto-Czerwonych zaznaczył, że jego drużyna mogła uniknąć nerwowej drugiej połowy, gdyby przed przerwą, gdy na placu gry totalnie dominowała, udało się strzelić więcej niż jednego gola.
- Jeśli chodzi o mecz, uważam, że zagraliśmy bardzo dobrą pierwszą połowę. Strzeliliśmy bramkę po stałym fragmencie gry, co ostatnio nie zdarza się nam często, więc to na pewno cieszy. Jednak musimy wyciągać z takiej gry więcej, bo prowadzenie 1:0 na własnym stadionie to za mało. To był nasz największy problem po pierwszej połowie, zwłaszcza że włożyliśmy w nią dużo sił i intensywności, a wynik cały czas pozostawał otwarty. Na początku drugiej połowy tempo nadal było wysokie i brakowało nam skuteczności, by podwyższyć rezultat. Później GKS przejął inicjatywę i przez długie fragmenty miał dużą przewagę. Nasza intensywność nieco spadła, dlatego musiałem zareagować zmianami. Po to właśnie mamy możliwość dokonania pięciu zmian, by utrzymać intensywność. Cieszę się, że udało nam się dowieźć ten wynik do końca. Mieliśmy jeszcze jedną lub dwie sytuacje, aby zamknąć mecz, ale ich nie wykorzystaliśmy, co zmusiło nas do zachowania pełnej koncentracji do ostatniego gwizdka. GKS był groźny pod naszym polem karnym, dlatego tym bardziej cieszy nas to zwycięstwo, zwłaszcza po tym środowym meczu, który miał swój specyficzny scenariusz i dużo nas kosztował zarówno od strony emocjonalnej jak i fizycznej - oznajmił 33-latek.
Sezon grypowy daje o sobie znać
Trener mistrzów Polski zdradził też, że jego zespół musi obecnie zmagać się nie tylko z kontuzjami, ale także z różnego rodzaju wirusami.
- Po meczu w Krakowie mieliśmy aż dziewięciu chorych zawodników. Jedni byli chorzy mniej, drudzy bardziej. W meczu z Legią wielu z nich grało więc w niepełnym zdrowiu. Joao nie udało się nam postawić na nogi, a Hansen na rozruchu przedmeczowym, który mamy rano, zgłosił niedyspozycję i udał się do łóżka. Ta przerwa między środą a niedzielą dała nam jednak trochę odpoczynku, stworzyliśmy jak najlepsze środowisko do tego, by piłkarze wrócili do zdrowia. Nie jest jeszcze idealnie, ale jest lepiej - powiedział Siemieniec.
Rafał Żuk
rafal.zuk@bialystokonline.pl