Kryminalne

Wróć

10 lat więzienia dla chorego psychicznie mężczyzny m.in. za napad na policjantów

2017-01-31 15:33:01
Sąd Apelacyjny w Białymstoku utrzymał w mocy wyrok skazujący, jaki zapadł wobec mężczyzny oskarżonego m.in. o próbę zabójstwa policjantów i fałszywe zawiadomienie o podłożeniu bomby. Adama W. czeka 10 lat pozbawienia wolności.
pixabay.com
A jednak wyrok skazujący

We wtorek (31.01) białostocki sąd apelacyjny zdecydował o losie Adama W., któremu zarzucono m.in. próbę zabójstwa policjantów, fałszywe zawiadomienie o podłożeniu bomby oraz znieważenie i naruszenie czynności ciała funkcjonariuszy.

Sąd utrzymał w mocy wyrok skazujący. Oznacza to, że przychylił się do zdania sądu okręgowego, który za usiłowanie zabójstwa wymierzył mężczyźnie karę 9 lat pozbawienia wolności, a za wszystkie przypisane mu czyny - karę łączną 10 lat więzienia, która ma być wykonywana w systemie terapeutycznym (w związku z jego uzależnieniem od alkoholu).

Tym samym odrzucona została apelacja obrońcy Adama Z., który chciał uchylenia wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania. Adwokat Marta Firfa zbudowała linię obrony na tym, że mężczyzna jest chory psychicznie i usiłowała przekonać sąd, że w momencie popełniania zarzucanych czynów był on niepoczytalny.

- Adam W. cierpi na otępienie i lekkie upośledzenie umysłowe, nie jest w stanie kierować swoimi impulsywnymi zachowaniami ani przewidywać skutków swoich działań. Czy taka osoba może być winna zarzucanych czynów? - mówiła w mowie końcowej mecenas Firfa.

Oskarżony był częściowo niepoczytalny

Jednak sąd odwoławczy uznał, że oskarżony był badany przez biegłych psychiatrów, a wnioski z ich opinii stały się podstawą ustalenia, że działał on w warunkach znacznego ograniczenia poczytalności.

Argumenty obrońcy starającego się dowieść, że poczytalność oskarżonego w chwili popełnienia przypisanych mu czynów była całkowicie zniesiona, są chybione. Opinie wydane przez biegłych są pełne i jasne, sporządzone przez osoby dysponujące wiedzą fachową i brak jest uzasadnionych podstaw, aby je podważać. Fakt, że oskarżony nie zawsze przewiduje skutki swego postępowania, nie jest równoznaczny ze zniesieniem poczytalności. Także podawana przez niego wersja zdarzeń nie wskazuje, że nie wiedział, co robi. Poczytalność oskarżonego w chwili popełnienia przypisanych mu czynów, na skutek organicznych zmian mózgu oraz nadużywania alkoholu, była w znacznym stopniu ograniczona, co jednak nie znosi jego odpowiedzialności karnej - wskazano w uzasadnieniu orzeczenia.

Zdaniem sądu drugiej instancji, kara wymierzona przez Sąd Okręgowy w Białymstoku z zastosowaniem dobrodziejstwa nadzwyczajnego złagodzenia jest sprawiedliwa, adekwatna do stopnia zawinienia i społecznej szkodliwości czynu. Ponadto Sąd Apelacyjny uznał, że Adam W. jest człowiekiem niebezpiecznym i po wyjściu na wolność może popełniać te same przestępstwa.

Postanowienie jest prawomocne.

Co zarzucono Adamowi W.?

Przypomnijmy, że do pierwszej interwencji policji z udziałem oskarżonego doszło we wrześniu 2015 r. Pijany mężczyzna zadzwonił do Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Białymstoku, informując o zamiarze wysadzenia bomby. Nie był to pierwszy raz, gdy dzwonił do służb i zgłaszał zamiar użycia materiałów wybuchowych, w przeszłości wiele razy wybierał numer 112 i deklarował zamiar wysadzenia czegoś.

W związku z tym został rozpoznany i do jego miejsca zamieszkania wysłano patrol policji. Oskarżony, widząc funkcjonariuszy, najpierw, używając wulgarnych słów, krzyczał do nich, aby odjechali, ponieważ pozbawi ich życia, potem próbował uciekać, w końcu zaś rzucał w ich kierunku kamieniami. Podczas zatrzymania stawiał opór, a w trakcie szamotaniny uderzył starszą posterunkową pięścią w okolice lewego oka i policzka. Funkcjonariusze obezwładnili napastnika i założyli mu kajdanki.

Do kolejnego zdarzenia, którego uczestnikiem był Adam W., doszło w marcu 2016 r. Mężczyzna zachowywał się agresywnie, jego ojciec wezwał policję. W trakcie interwencji oskarżony rzucał w interweniujących mundurowych różnymi przedmiotami, dlatego użyli oni gazu pieprzowego i podjęli próbę obezwładnienia go.

W trakcie szarpaniny mężczyzna wyciągnął jednemu z funkcjonariuszy pistolet służbowy z kabury, przeładował go i krzycząc, że ich zabije, strzelił 5-krotnie. Dopiero po postrzeleniu go przez policjantkę drugi z funkcjonariuszy zdołał odebrać broń oskarżonemu i zakuć go w kajdanki. Pomimo rany postrzałowej, Adam W. przez cały czas był agresywny, próbował wstać z podłogi.
Dorota Mariańska
dorota.marianska@bialystokonline.pl