1-2-3. Wisielec na deski
Mam tylko 20 lat, a mój tekst będzie wystawiony na deskach profesjonalnego teatru - nie kryła zaskoczenia Marlena Hermanowicz z Rudy Śląskiej, której sztuka Wisielec wygrała II Ogólnopolski Konkurs Małych Form Dramaturgicznych 1-2-3.
10 listopada podczas gali finałowej w Teatrze Dramatycznym to publiczność miała decydujący głos. Wybierała spośród czterech sztuk zaprezentowanych w postaci wstępnej inscenizacji, którą przygotowali uczestnicy warsztatów Środki teatralne pod kierunkiem Krzysztofa Zemło i Piotr Ziniewicza. Wypełniona po brzegi sala na początek obejrzała fragment Rozmowy kwalifikacyjnej pochodzącego z Białostocczyzny debiutanta Igora Karpiuka. Przedstawione wydarzenia opisują różnorakie rozmowy o pracę, choć są kompletną fikcją. - Nigdy nie byłem na żadnej rozmowie, ale na podstawie zebranych informacji i relacji znajomych zbudowałem literacką wizję takiego spotkania - przyznał autor.
Po krótkiej przerwie (taką organizatorzy zaplanowali po każdej prezentacji), w czasie której można było pogawędzić, wypić kawę, herbatę lub posilić się ciastkiem widownia znów zasiadła w fotelach, by obejrzeć inscenizację Szołbiznesu Piotra Bulaka. Dowcipny, acz mocny tekst to w założeniu autora parodia producenta filmowego, którego celem jest zrobienie pieniędzy na wątpliwej jakości sztuce. Bulak znalazł się również w finale pierwszej edycji konkursu, która odbyła się dwa lata temu. Jego pełen społecznej krytyki Rozpuszczalnik przegrał wtedy z lżejszym tekstem Trzy razy łóżko Jana Jakuba Należytego. W tym roku Bulak przysłał kilka sztuk, w tym nawet wpisującą się w rocznicę urodzin Ludwika Zamenhofa. I choć jest wytrawnym dramaturgiem, przyznaje, że do tej pory kokosów na pisaniu się nie dorobił.
Kolejna autorka - Marlena Hermanowicz, mimo młodego wieku na koncie ma już kilka tekstów i nagród. Reżyseruje różne formy dramaturgiczne, występuje jako aktorka i studiuje kulturoznawstwo. Jej Wisielec bierze na warsztat stosunki ojca alkoholika i jego syna. Napisany barwnym, błyskotliwym językiem, uderza szczerością. - Piszę wtedy, gdy coś za mną od kilku miesięcy chodzi. Wtedy otwieram głowę i to z siebie wyrzucam. W tej sztuce staram się obnażyć człowieka. Uważam, że do teatru nie przychodzi się tylko po to, by się pośmiać. Chcę skłonić widza do myślenia - na taką wypowiedź Marleny Hermanowicz widzowie zareagowali gromkimi brawami.
Prezentację tekstów zakończył Horoskop miłosny Jacka Milczanowskiego. - Jestem aktorem i to jest pierwszy konkurs, w jakim uczestniczyłem od wielu lat. Piszę na zamówienie, o ile się ono pojawia. Ciekawą ideą w konkursie białostockim jest to, że widownia wybiera tekst, który chce zobaczyć - opowiadał. Interesował go temat horoskopów. - Czytamy je i kierujemy się nimi, nawet gdy w nie nie wierzymy - dodaje. Zaproponował też rodzaj teatralnej zabawy, w której jedna i ta sama osoba coś kreuje i jednocześnie dystansuje się od tego. Milczanowski uważa, że to doskonały materiał dla aktora, który gra to, co ma napisane, autokomentuje i jeszcze gra z partnerem. Horoskop miłosny tylko pozornie jest sztuką łatwą. - Opowiadamy o rzeczach tragicznych w sposób zabawny. To, że ktoś będzie się bawił, nie znaczy, że wyjdzie z teatru bez refleksji - wyjaśnia autor.
Jedynym wymogiem formalnym zorganizowanego przez Teatr Dramatyczny konkursu była jego nazwa: 1- akt, 2- aktorów, 3- rekwizyty. Chodziło o kameralne sztuki z małą scenografią do wystawienia na małej scenie lub foyer teatru. Na tegoroczny konkurs nadeszło ponad 50 tekstów. Jury wybrało cztery finałowe. Autorka zwycięskiej otrzymała czek na 10 tys. zł. Wisielec zostanie również zrealizowany przez teatralny zespół i na stałe wejdzie do repertuaru teatru. Premiera wiosną przyszłego roku.
andy